czwartek, 10 marca 2016

Może to niewiarygodne, ale kiedyś w końcu będzie dobrze

Hej. Powinnam się uczyć, czy coś, ale kiedy siedzę chora w łóżku, nie mam siły na nic innego niż zagłębianie się w myślach. Cóż, nic nie przeszkadza mi, by przelać moje myśli na bloga.

Będzie dobrze... Zapewne każdy to gdzieś słyszał. Jeśli myślisz, że te słowa tak jak w serialach mają ogromną moc i potrafią dodać skrzydeł to nie myśl tak, bo to gówno prawda. Te słowa nie mają żadnej mocy. Kiedy ciągle ktoś powtarza Ci, że będzie dobrze, a wciąż nie jest to po prostu przestajesz w nie wierzyć. A tak w ogóle to jeśli chcesz kogoś pocieszyć to nigdy nie mów mu, że będzie dobrze. Bo skąd niby możesz to wiedzieć? Nie obiecuj, że odmieni się to życie, które straciło sens... Ale nie ukrywam, że zwierzanie się komuś, kto potrafi pomóc - pomaga. Do tej pory nie wiem, co zrobiłabym bez jednej osoby, która zajmuje w moim życiu ważne miejsce. Wiem, że nie każdy ma osobę, z którą może pogadać, popisać. Wtedy musi liczyć na siebie.

W ostatnim poście napisałam coś o ludziach, którzy zmienili się w wiecznie smutnych i cichych ludzi. Co mogło się stać? Czy to przez przyjaźń, miłość, brak akceptacji, znajomych, rodzinę? Nie wiem, ale na pewno każdy z nas widział na fb posty, albo obrazki z napisami typu: nigdy nie będzie dobrze, zbyt szybko ufam ludziom, nienawidzę życia, tęsknię za tobą, zabiłeś mnie itp. Tacy ludzie chcą otrzymać pomoc, ale nie mają odwagi po nią sięgnąć. Czasami się okaleczają, mają myśli samobójcze. Ale osobą, która nie potrafi poradzić sobie z problemami może być też uśmiechnięta i wesoła, nosić maskę. Ale gdy jest sama, zachowuje się prawie że tak samo. Przegląda zdjęcia i stronki, które zakładają osoby z podobnymi problemami, tną się, płaczą, nie wiedzą co ze sobą zrobić. Takiej osobie bez wątpienia trzeba pomóc.

Miałam w swoim życiu chwile, w których chciałam zniknąć, przestać istnieć. Nie potrafiłam poradzić sobie ze stratą "bliskiej" mi osoby. Nie mogłam połączyć myśli, opanować gonitwy uczuć, próbowałam uciekać w świat filmów, seriali byle o tym nie myśleć, ale nie wiele to dawało. Nie potrafiłam poradzić sobie z bieżącymi problemami, a one wciąż przybywały. Szkoła dawała nieźle popalić, ja nie mogłam zebrać myśli, nie wiedziałam jak nauczyć się chociaż na jedną dobrą ocenę, jak skupić się na treningach, jak powstrzymać łzy, nie wiedziałam, co zrobić, żeby nikt nie domyślił się, że tak naprawdę sobie nie radzę. Mój plan na życie był każdego dnia taki sam: wstać, przeżyć, iść spać. Raz nawet wzięłam do ręki nożyk i przecięłam sobie skórę na nadgarstku. Nie zacięłam się głęboko, ale wystarczyło, żeby poczuć ból. To było dla mnie jak przebudzenie. Nasunęła mi się myśl: co ja właściwie robię? NIGDY więcej się nie cięłam. Ale mimo, że tego nie robiłam, nie byłam też szczęśliwa. Nie potrafiłam zaufać prawie nikomu, wciąż miałam problemy z nauką, nie wiedziałam sensu, dla którego człowiek stara się przez całe życie.

Potem, kiedy zdałam sobie sprawę, że ja tak przecież dłużej nie mogę, kiedy rodzice zauważyli pogorszenie się moich ocen, zaczęłam starać się aż na bardzo. Codziennie rano herbata w kubku z napisem HAPPY DAY, wesoła muzyka w słuchawkach itp., ale to jeszcze bardziej mnie zdołowało. Za bardzo chciałam być szczęśliwa i zapomnieć o wszystkim. Mimo, że nie zwracałam uwagi już na to, co się stało i prawie przestałam się tym zadręczać - nadal nie byłam szczęśliwa, a przecież się starałam. Znów płacz, znów życie nie miało sensu... Ale pewnego dnia kiedy leżałam w łóżku z opuchniętymi od płaczu oczami stwierdziłam, że przecież jeśli na niczym mi nie zależy, mogę robić co chcę. Wstałam z łóżka, włączyłam muzykę (rodziców akurat nie było w domu, więc nikt nie miał nic przeciwko, że głośne basy prawie roznosiły dom) - Adele Hello, wzięłam nożyczki i ścięłam końcówki włosów. Założyłam kolczyki, zrobiłam czarną kreskę na oczach i wyszłam z domu. Szłam ulicą słuchając muzyki i postanowiłam, że jutro zacznę nowy dzień. Tak też zrobiłam. Zafarbowałam końcówki włosów na fioletowo. Odrobiłam lekcje, poczytałam książkę i poszłam spać. Nie starałam się - robiłam tyle, ile trzeba było. W szkole zaczęłam śmiać się z klasowych błaznów, gadać z ludźmi, w miarę się uczyć i odrabiać lekcje. Kiedy trafiła mi się słabsza ocena - olewałam to. Kiedyś byłam zdołowana cały dzień, próbowałam kuć na poprawę, a teraz? Trudno. Uczeń bez jedynki to jak żołnierz bez karabinu.

No i tak to się potoczyło. Jakoś przetrwałam do dzisiaj, żyję i czuję się szczęśliwa. Zawsze przecież mogło być gorzej, więc nie mam prawa rozpaczać. Przecież mam wspaniałą rodzinę, cudownego chłopaka, mogę rozwijać swoją pasję, więc NIE MAM PRAWA ROZPACZAĆ. Może i zerwanie znajomości bolało, ale jeszcze bardziej bolała ona sama.

Musisz uwierzyć. Musisz uwierzyć w Boga, w przeznaczenie, w karmę, w cokolwiek. To wiara da Ci pewność, że kiedyś będzie dobrze, a nawet lepiej. Nie wiem kiedy to będzie. Jutro, za miesiąc, za rok, za dziesięć lat. Nie wiem. I to nie należy do Ciebie, a jak już to w małym stopniu. Szczęście przyjdzie samo. Ty jedynie musisz wierzyć i spełniać swoje marzenia. Nic nie przyniesie Ci takiej siły jak samorealizacja i dążenie do celu. Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam tym postem, ale chcę Ci uświadomić, że dasz radę, choć to pewnie najgorsze co możesz teraz przeczytać. Do mnie dotarło to samo. Poniekąd uświadomił mi to mój chłopak. I jeśli to czytasz to dziękuję Ci. Kocham Cię.

Nie okaleczaj się, bo kiedyś będziesz chciała o tym zapomnieć, a niektórych blizn nie zdołasz ukryć. Żyj życiem. Tak, aby było cudownie, chociaż w najmniejszym stopniu. Tak, cudownie tu i teraz. (Polecam film Cudownie tu i teraz). Znajdź sobie pasję, coś co lubisz robić. Wyznacz sobie cel i dąż do niego. Pamiętaj: czas nie będzie na Ciebie czekał.

Mam nadzieję, że ten post jeszcze bardziej Cię nie zdołował. Ale dzięki, że czytasz.

Mój e-mail: natala2f@gmail.com

1 komentarz:

  1. Piękny post. Z początku pisałaś takoś niewyraźnie i z powtórzeniami, ale potem się rozkręciłas i... Wow. Mocno. "Wstać, przeżyć, iść spać." - kocham, moja życiowa zasada😂❤

    I, no więc... Nie pasuje to do tego postu, ale nominowałyśmy Cię do Girl Book Tag...XD
    http://naskrzydlachweny.blogspot.com/2016/03/girl-book-tag.html?m=1

    OdpowiedzUsuń