środa, 20 kwietnia 2016

Zenosyne i przyszłość

Cześć, witam. Z racji, że moja anonimowość została zachwiana, nie chciałabym wypisywać tu osobistych rzeczy. W sumie ten blog był dla mnie czymś bardzo fajnym, odskocznią, czymś, co pozwalało mi ułożyć myśli i zapisać je w jakiś sposób. Poznałam w blogsferze bardzo fajnych ludzi (to nic, że anonimowo). Blog to takie przeciwieństwo Facebooka. Facebook - ludzie znają Twoje nazwisko, ale nie znają historii. Blog - ludzie znają Twoją historię, ale nie znają nazwiska. Mogę powiedzieć, że ostatnie kilka tygodni było dla mnie trochę trudne. A w sumie, jestem tylko dzieckiem, jakie ja mogę mieć problemy... Mniejsza z tym.

Zenosyne - uczucie, że czas płynie coraz szybciej. To jest okropne i każdy chyba je odczuwa. Okropne... Cóż, zależy dla kogo. W mojej klasie są osoby, które tylko czekają na zakończenie gimnazjum, żeby wyjechać do innej szkoły, innego miasta. Nie zaliczam się do tych osób, bo wiem, że kiedy pójdę do liceum, nic nie będzie już takie jak dawniej. Będę w domu tylko w weekendy, będzie coraz mniej czasu, coraz więcej nauki, coraz bliżej studiów i dorosłego życia. A ja... Ja wciąż chcę być dzieckiem. Nie wyobrażam sobie, że miałabym opuścić moje cztery ściany, mój mały świat, a już na pewno nie wyobrażam sobie, że miałabym dzielić z kimś pokój. Ja potrzebuję samotności. W samotności się uczę, tak spędzam czas. Oczywiście, nie mam nic przeciwko spędzaniu czasu ze znajomymi, ale potrzebuję również samotności w moim własnym świecie do którego nikt bez mojej zgody nie ma wstępu. Dlatego internat tak bardzo mnie przeraża. Dzielenie pokoju z dwoma osobami nie jest dla mnie. Myślałam o stancji, ale z tego co wiem, jest to dość duże obciążenie finansowe. Na samą myśl, że rzadko będę spędzać wieczory pod kołderką w moim pokoju, przy mojej ukochanej lampce z gorącą herbatką i książką albo kompem, robi mi się nieco niedobrze. Albo, że będę wychodzić ze znajomymi w inne miejsca niż dotychczas. Chociaż są pewne minusy mieszkania w małym miasteczku (np. brak liceum), nie chciałabym mieszkać nigdzie indziej. Tu mamy swoje miejsca, tu budowaliśmy bazy, tu bawiliśmy się na polach i zastawialiśmy pułapki, tu robiliśmy wojny podwórek i to tu się wychowaliśmy. Jak normalne, zdrowe dzieci. Wiadomo, że wszystkich teraz pochłonął internet i świat technologii, ale wiem chociaż, że miałam najlepsze dzieciństwo pod słońcem. To właśnie to sprawiło, że zostaliśmy harcerzami, nie baliśmy się ubrudzić i do dzisiaj wspominamy czasu, kiedy wracaliśmy do domu cali brudni po kopaniu dołków na polach. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym rozstać się z moimi znajomymi. Prawda jest taka, że mam zajebista klasę i za nic nie chciałabym iść do innej szkoły, klasy. Czasem nawet sobie żartujemy, że grupką znajomych wynajmiemy stancję i będziemy razem mieszkać, że jak ktoś będzie odrabiał za mnie prace domowe, to ja mogę gotować xD. Takie nierealne żarty. A wszyscy na okrągło pieprzą o tym, że niedługo już się rozstaniemy, że każdy pójdzie w swoją stronę. Dlatego tak bardzo wkurzające są pytania typu: "Co po gimnazjum?", "Myślałaś już o liceum?", "Gdzie wyjeżdżasz po 3 gimbie?". Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. To chore, że tak naprawdę w pierwszej liceum będę musiała decydować, co chcę robić w życiu. Taka jest prawda, że w I LO wybieramy rozszerzenie, potem na podstawie tego idziemy na studia i w przyszłości taką będziemy mieć pracę. Podziwiam ludzi, którzy mają plan na życie i wiedzą co chcą robić. Że nie boją się opuścić rodzinnego miasta i szukać własnego, dorosłego życia. Ja chciałabym robić w życiu to, co kocham i spełniać swoje marzenia. Fakt, że na wszystko może zabraknąć mi czasu, a los nie zawsze działa nam na korzyść. Wiem, że nie powinnam myśleć tak przyszłościowo, że został nam jeszcze rok, ale zenosyne działa. Wakacje minął, rok szkolny minie i... Będzie czas rozstań i każdy z nas wybierze inną ścieżkę.

https://www.youtube.com/watch?v=LH_QanqPXSA

Dziękuję, do napisania, do przeczytania.
Stay strong <3

środa, 6 kwietnia 2016

Sala samobójców (uwaga spojler)

UWAGA! POST ZAWIERA MEGA SPOJLER, PRZED PRZECZYTANIEM GO NAJPIERW OBEJRZYJ FILM PT. "SALA SAMOBÓJCÓW".

Cześć, pisałam, że na blogu nie będę (a jak już to rzadko) pisać recenzji. Ten post nie będzie taką typową recenzją, ale będzie opierał się na pewnym filmie. A mianowicie na Sali samobójców reżyserii Jana Komasy. Pamiętam, że oglądałam ten film, kiedy był nowością, ale niezbyt go rozumiałam. Zrobił wtedy wielką furorę w internecie, jedni go chwalili, a drudzy hejtowali. Ja osobiście należę do osób, na których ten film zrobił wrażenie. Chcę zaznaczyć tu, że w tym poście będą zamieszczone tylko i wyłącznie moje przemyślenia.

Dominik Santorski jest bogatym nastolatkiem, który otrzymuje praktycznie wszystko, czego tylko zechce. Nie jest jakoś wyjątkowo lubiany w szkole ani mega popularny. Pewnego dnia trafia w internecie na grupę ludzi, którzy nazywają siebie i swój wirtualny świat salą samobójców, przez nich życie Dominika wywraca się do góry nogami.

Sylwia i ludzie z sali samobójców to mega zagubione osoby, które szukają ucieczki, być może pomocy w gronie ludzi z podobnymi problemami. Ich celem jest śmierć. Sylwia jest ich "królową" i to prawdopodobnie ona wciągnęła ich w ten piękny, a zarazem toksyczny świat. Sylwia staje się uzależnieniem Dominika. Sprawia, że zrobiłby dla niej wszystko i skutecznie nim manipuluje. Ta dziewczyna staje się jego miłością i sprawia, że chłopak nie jest w stanie bez niej żyć. Choć Sylwia nie boi się nim manipulować, miałam wrażenie, że nie chce namawiać go do śmierci, która jest celem chyba każdego członka sali samobójców. W pewnym momencie sama oznajmia mu "TY MUSISZ ŻYĆ".

Rodzice Dominika to wiecznie zabiegani ludzie, którzy bardzo skupiają się na karierze. Dają Dominikowi wszystko, ale poświęcają mu zbyt mało uwagi i czasu. Matka jest bardzo wymagającą osobą. Zarówno od siebie jak i od innych. Niestety, roli ojca w tym filmie nie udało mi się rozgryźć. Myślę, że małżeństwo państwa Santorskich trzymało się tylko przez osobę Dominika. Oboje nie byli sobie wierni w związku.
______

Już od pierwszych scen filmu Dominik jest przedstawiany jako normalny nastolatek, a jego rodzice jako oddane pracy osoby. Dominik nieco wyróżnia się od swoich rówieśników, żyje jakby z dystansem do świata i rzeczywistości. Ma własnego kierowcę, jego rodzice troszczą się o wszelkie jego potrzeby, które można załatwić za pomocą pieniędzy. Cała jego "przygoda" z salą samobójców rozpoczyna się, kiedy do sieci trafia nagranie ze studniówki, na którym Dominik całuje się z kolegą. Niedługo potem chłopak odkrywa, że jest homoseksualistą. Dominik jest rozpieszczony i myśli, że wszyscy mają się do niego dopasować. Świadczy o tym wybuch emocji podczas rozmowy z kierowcą i bójka w autobusie.

"Otwarty świat. Rany zamknięte." *

Nagranie ze studniówki zyskuje coraz większą popularność, chłopak jest załamany. Dostaje wiadomość od Sylwii, która zaprasza go do sali samobójców. Podczas rozmowy z Sylwią, Dominik zauważa, że nosi ona na twarzy niedużą maskę, która ma chronić ją przed szkodliwymi ludźmi. Oczywiście głębiej nie poznałam historii Sylwii, ale po filmie widać, że nie boi się ona krzywdzić ludzi. Sama jest poniekąd szkodliwym człowiekiem. Ludziom mającym myśli samobójcze trzeba pomóc. Trzeba wybijać im te myśli z głowy, a nie popychać w kierunku śmierci. Fakt, Sylwia sama potrzebowała pomocy, ale nie bała się swoją chęcią popełnienia samobójstwa zarażać innych ludzi.

"Witam cię w sali samobójców, Dominik."

Dominik w mało prywatnej rozmowie wyznaje rodzicom, że jest gejem. Nie zaznaje u nich wsparcia, bowiem mają oni urażoną dumę i boją się o to, co pomyślą o nich inni ludzie. Dominik boi się iść do szkoły, nie wie, czego może spodziewać się po innych uczniach.

"Nic nie musisz. Dominik. Boli cię rzeczywistość, bo jesteś wrażliwy. Tak jak ja. Ja też jestem wrażliwa. Bardzo. Oni nas nie rozumieją. Są słabi. Boją się nas. Jesteśmy dziwni, odstajemy od normy. Jesteś inny. To jest skarb. Wszystko, co odstaje od normy jest zagrożone."

"Masz ich przestraszyć. Bądź terrorystą. Jesteś terrorystą."

Tymi słowami Sylwia daje Dominikowi siłę, by pójść do szkoły z wysoko uniesioną głową. Tak, by dać do zrozumienia osobom, które śmieją się z niego w sieci, że się ich nie boi. Wręcz przeciwnie - to oni mają bać się jego. Patrzy im głęboko w oczy, nie ucieka spojrzeniem, przenika ich. Sprawia wrażenie pozbawionego uczuć, emocji. Zachowuje śmiertelny spokój, jednym słowem stara się mieć (a może ma) wyjebane. Zawsze kręciły mnie takie mroczne rzeczy. Czarne ciuchy, makijaż, nieprzewidywalność, wrażenie, że cały świat jest w moich stóp. Fuck, zajebiste.

"- Nic nie wiedzą, W tej pustej, beznadziejnej sztuce grają takie marne, takie marne, beznadziejne role.
- Jesteś bohaterem."

"- Może się spotkamy?
- Nie w realu. Nie wychodzę do niego.
- Przecież trzeba wychodzić.
- Ale po co?
- Żeby żyć.
- Ja nie chcę żyć."

Rodzice Dominika pod ciężarem obowiązków w pracy zapominają o synu. Nie zauważają nawet, że od dziesięciu dni zamknął się w pokoju i nie chodzi do szkoły. Po dziesięciu dniach gosposia Santorskich wzywa policję, która wyciąga Dominika z pokoju. Chłopak okaleczył się i trafił do szpitala. Diagnoza lekarza to próba samobójcza. Duma rodziców chłopaka znów zostaje urażona. Zwalniają gosposię, która tak naprawdę uratowała ich syna. Przecież poprzez rany, które zadał sobie Dominik, mógł stracić śmiertelną dawkę krwi.

"Masz cierpieć. Ty masz cierpieć, jak jeszcze nigdy nie cierpiałaś. Masz wyć z bólu."

Chłopak całkowicie odcina się od rodziców, którzy decydują się "skorzystać" z pomocy psychiatry. Jednak nie są oni zainteresowani tym, żeby faktycznie pomóc Dominikowi, tylko tym, by jak najszybciej wyszedł z pokoju i podszedł do matury (żeby nie narobił im wstydu). Wciąż nie chcą wierzyć, że Dominik chciał popełnić samobójstwo. Jednak, czy naprawdę chciał to zrobić? Ja odebrałam go jako ceniącego życie chłopaka, który z całego serca chce powstrzymać Sylwię przed popełnieniem samobójstwa.

"Ból nie sprawia mi już przyjemności! Nie oczyszcza! Przyzwyczaiłam się do bólu."


Sylwia chce wykorzystać Dominika, by zdobył dla niej tabletki nasenne, Chłopak nie chce tego zrobić. Kocha Sylwię i nie chce, żeby odeszła. Chciałby spotkać się z nią w realu, być może chciałby, żeby ich miłość wyglądała inaczej. Dziewczyna oznajmia mu, że jeśli nie dostarczy jej tabletek do pewnego klubu już nigdy się nie zobaczą.

"Szczerze, to ja nie rozumiem samobójców. Bo żeby żyć, trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze. Tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko kręci się wokół nich. Jak można odebrać sobie najcenniejszy dar jaki się ma? Jak można zrobić sobie to, zrobić to najbliższym ludziom? Po prostu tego nie rozumiem, nie chcę tego rozumieć. Przecież życie jest po to, żeby dawać z siebie jak najwięcej innym ludziom."

Rodzice odbierają chłopakowi dostęp do internetu, zarazem odbierając mu kontakt z Sylwią i salą samobójców. Chłopak w końcu wychodzi z pokoju i rozmawia z matką i ojcem. Dominik postanawia stawić się w klubie z tabletkami nasennymi. Jednak nie zastaje tam Sylwii. Wyrzuca tabletki, ale w trakcie opróżniania flakonika, sam je zażywa. Po dużej dawce leku Dominik spotyka Sylwię w klubie, jednak to, co dzieje się z dziewczyną na końcu filmy wyjaśnia, że była ona tylko jego złudzeniem.

Po pewnym czasie nieobecności Dominika w sali samobójców przychodzi tam jego matka oznajmiając, że jej syn popełnił samobójstwo. Koniec filmu przedstawia rodziców Dominika w operze i nagranie ze śmierci chłopaka. Państwo Santorscy prawdopodobnie nie są już małżeństwem. Nagranie z ostatnich chwil życia chłopaka musiało mocno nimi wstrząsnąć. Widać, że Dominik żałuje tego, co zrobił. Przeżyli ci, którzy chcieli umrzeć. Umarł ten, który najbardziej cenił życie.
______

Moim zdaniem film miał zwrócić uwagę na to, jak jedna pochopna decyzja potrafi zmienić życie wielu osób i pozbawić jednego człowieka najpiękniejszego daru jaki ma. Bez wątpienia należy do jednego z moich ulubionych.
Do napisania. Stay strong <3

*Wszystkie cytaty pochodzą z filmu Sala samobójców.