poniedziałek, 12 grudnia 2016

Najtrudniej jest wybaczyc samemu sobie

Joł.

Mam już piętnaście lat! Jeeeeej! Nie ma to jak urodzić się w grudniu i mieć urodziny najpóźniej ze wszystkich znajomych. Ale nie narzekam, grudzień to mój ulubiony miesiąc w roku. Mikołajki, urodziny, świąteczne wycieczki klasowe, przerwa świąteczna, długie wieczory z herbatką, choinka, lampki świąteczne, sylwester no i Boże Narodzenie.

To czas kiedy marzną dłonie i usta. Tak, to już ten czas. Kocham ten czas...


Moje urodziny nie były niestety idealne. Rozpoczęły się zajebiście, ale potem nie wszystko poszło tak, jak miało pójść. Uświadomiłam sobie jedną rzecz. Rzecz, o którą teraz się obwiniam. 

Kiedy patrzę teraz na to z perspektywy tego, co było, nie mogę pojąć, dlaczego byłam tak głupia. Jak mogłam robić coś takiego? I nie chodzi tu o robienie tego innym osobom, zraniłam człowieka i jestem tego świadoma, ale obwiniam siebie o to, co robiłam samej sobie. 

Patrzę na to cierpienie, które sprawiałam sobie przez tak długi czas, patrzę na okres drugiej klasy gimnazjum, który był niezaprzeczalnie najgorszą klasą w moim życiu. Oczywiście, zdarzały się wspaniałe momenty, było ich nawet dużo, ale tych złych było zdecydowanie więcej. To był czas odrzucania przyjaciół, cierpienia duszonego w sobie, krwi, łez i tej okropnej bezsilności, która niszczy zarazem ciało i duszę. Nie wiem jak mogłam pozwolić na to, by tak się zniszczyć. 

Nie wiem jak ludzie mogą niszczyć samych siebie. Doskonale wiem, że nie jest łatwo przestać się ciąć, czy inaczej zadawać sobie ból. Ja to doskonale wiem i rozumiem ludzi robiących to. Ale to jest po prostu straszne, że jeśli ktoś choruje na depresję, chce jak najbardziej się w tej depresji pogrążyć. I taka osoba po pewnym czasie przyzwyczaja się do bólu, do smutku, płaczu i bezsilności. Taka osoba staje się wrakiem człowieka. To okropne kiedy dusza zmęczy się życiem szybciej niż ciało. 



A potem przychodzi moment, kiedy jest lepiej. Może nie dobrze, ale lepiej. I w pewnym momencie taka osoba zdaje sobie sprawę jak pozwoliła komuś się zniszczyć lub co gorsza, zniszczyła sama siebie. Ja zniszczyłam samą siebie. W sumie to dobrze, że to sobie uświadomiłam. Może i ryczałam w moje urodziny, może i klnęłam, ale cieszę się, że sobie to uświadomiłam. Dlaczego się cieszę? Bo staram się nie popełniać tych samych błędów. I dziękuję, że był ze mną wtedy ktoś, kto powiedział mi, że mam się nie martwić i, że nie jestem sama. To wiele dla mnie znaczyło. 
To wszystko sprawiło, jaka jestem teraz. To całe cierpienie sprawiło, że boję się rzeczy, których nie powinnam się bać. Staram się nie pokazywać jak bardzo zniszczona i poraniona jestem. To tylko i wyłącznie moja wina. Będę się o to obwiniać i ciężko mi będzie to sobie wybaczyć. 

Nie niszczcie siebie. Serio. Jak to mówiła Maria z książki Jedenaście minut: "Życie jest zbyt krótkie lub za długie, bym mogła pozwolić sobie na luksus tak złego życia".


A więc...
Staramy się kochać, korzystać z młodości, głośno się śmiać, słuchać ciężkiej muzyki, po prostu... Staramy się żyć.