W sumie nie wiem, co znowu jest nie tak. Może mam dość? Jestem już słaba, wiem. Nie mam siły wstać rano, budzika nie słyszę, mama musi budzić mnie parę razy. Mimo, że zaczyna się czerwiec i powoli zaczyna robić się w szkole luźnej, nie jest mi wcale łatwiej. Wręcz przeciwnie. Coraz trudniej jest mi milczeć, kiedy każdy nauczyciel zadaje nam masę zadań domowych i twierdzi, że jego przedmiot jest najważniejszy. Coraz trudniej jest mi udawać wciąż tą wesołą dziewczynę, której jedynym problemem jest poprawa kartkówki z fizyki. Coraz trudniej jest mi czekać na wytchnienie... Ale czy ono w ogóle kiedyś nadejdzie? Wakacje miną i znów trzeba będzie zapierdalać. Coraz mniej mi zależy. Na tym, żeby jakoś przyzwoicie skończyć klasę, żeby postarać się na koniec. Coraz gorzej znoszę kłótnie i coraz trudniej jest mi ufać. Coraz trudniej jest mi walczyć. Coraz trudniej jest mi ukrywać, że nie rozumiem przeplecionej w słowa prawdy, że nie widziałam tego... Coraz to gorzej znoszę każdy nowy dzień. Chcę przerwy.
Nie cieszę się na tą wycieczkę, którą przecież planujemy na od dawna i która ma być zajebista. I tak skończy się jedną wielką porażką, łzami i nie wiem czym jeszcze. Bo nie wiem ile jeszcze dam radę. Jak mówiłam, jestem słaba. A cisza i niepewność mnie zabija. Wiem, że dam radę, muszę. Ale czy nadal chcę? Wszystkie duszone w sobie emocje muszą przecież kiedyś wybuchnąć i porazić wszystkich wokół. Wszystko, co było wymuszone i zdobyte szantażem kiedyś powróci... Bo to nie jest wyjście. To przecież niemożliwe, żeby jedno słowo mogło przywrócić wszystko do normy lub na odwrót, wywrócić wszystko do góry nogami. A jednak. A może to po prostu kłamstwo? Pewne wszyscy kłamią. Wszyscy chcą skupić na sobie choć trochę uwagi w tym toksycznym świecie.
Just like you would take it from my head.
OdpowiedzUsuń